Przejdź do głównej zawartości

Sposób na piękne i długie rzęsy

  w dzisiejszym poście przedstawię Wam moje sprawdzone sposoby na pielęgnację rzęs. Niestety matka natura obdarzyła mnie małymi, "lisimi" oczkami, stety - długimi rzęsami.  Dlatego właśnie oprawa oczu jest dla mnie bardzo istotnym elementem - rzęsy nadają wyrazu twarzy, tak samo jak kształt czy wyrazistość brwi.

    Ostatnio bardzo popularne jest przedłużanie rzęs różnymi metodami. Z pewnością jest to wygodne, jednak taki zabieg osłabia ich strukturę i sporo kosztuje. 
Ja opowiem Wam, jak można niewielkim kosztem w domowym zaciszu zadbać o ich kondycję, by były długie, gęste i zachwycające 

- czyli olejek rycynowy. Stosowanie go okazało się dla mnie wielkim zaskoczeniem. Słyszałam wiele dobrego o jego działaniu, jednak najlepiej przekonałam się o tym na własnej skórze, a właściwie rzęsach. 
Koszt to jakieś 5 zł w aptece za sporą buteleczkę.  Z ręką na sercu przyznam, że po tygodniu używania go przeżyłam niezły szok przyglądając się sobie w lustrze. 
Rzęsy konkretnie się zagęściły i wydłużyły, nie wiem dokładnie ile mogły urosnąć, ale różnica była widoczna gołym okiem! Od czasu tego 'WOW stosuję go codziennie na noc, wcieram go delikatnie palcami lub nabieram niewielką ilość na oczyszczoną szczoteczkę po starej maskarze (taka, która dobrze rozczesuje rzęsy). 
Jego konsystencja jest gęsta, więc trzeba  nieco uważać z aplikacją, aby nie dostał się do oczu. 
Rzęsy w trakcie kuracji olejkiem

Niezastąpiony i skuteczny sposób naszych babć i mam na zalotne spojrzenie i to na bazie samych, naturalnych składników. Bądź co bądź, siła tkwi w prostocie.
źródło: www.kobietamag.pl

Tego produktu używam akurat od niedawna, jednak zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie, choć nie oczekiwałam po nim cudów i że pewnego dnia obudzę się i rzęsy będą gilgać mnie po brwiach :D 
Dość długi czas używałam maskary L'oreal z dwoma końcówkami (właśnie z taką bazą) i zawsze dzięki niej uzyskiwałam naprawdę wyrazisty efekt. Wiedziałam, czego będę od niej w głównej mierze oczekiwać, a że kosztuje grosze (ok.11 zł) nie zastanawiałam się długo :)
Mowa o serum 3 w 1 z Eveline. Skusiłam się na nie zachęcona pozytywnymi opiniami w internecie. W jego skład wchodzą składniki naturalnego pochodzenia:
  • proteiny sojowe - odbudowują i chronią włoski przed wypadaniem podczas demakijażu
  • kwas hialuronowy - nawilża i stymuluje wzrost rzęs
  • D-pantenol - uelastycznia, odżywia od nasady po końce.
Jeśli chodzi o wzrost rzęs po tym serum ciężko mi o obiektywną opinię, ponieważ używałam go jednocześnie z olejkiem rycynowym - jednak takie połączenie sprawdza się świetnie. Produkt przeznaczony jest do stosowania również jako baza pod tusz.
Silikonowa szczoteczka szybko i bez większych problemów jest w stanie rozprowadzić produkt. Po odczekaniu około minuty nakładam tusz. Bardzo dobrze razem współpracują - rzęsy są pogrubione i wydłużone. 
Dzięki niej nawet kiepskiej jakości maskara sprawdzi się dobrze. Odżywka dość szybko zastyga - z tego powodu nie polecałabym używać jej na noc - rzęsy robią się po niej 'sztywne' co może powodować uczucie dyskomfortu.


Tutaj akurat jest szerokie pole do popisu - dla każdego coś miłego. Tak naprawdę u każdego tusz sprawdza się inaczej, choć może dawać podobny efekt. Ale nigdy taki sam - wszystko jest kwestią długości, gęstości naszych rzęs, strukturą włosków oraz sposobu jego nakładania. Dlatego nie będę się rozpisywać na ten temat - każda z nas ma pewnie swojego ulubieńca.
   Na co ja zwracam uwagę? Przede wszystkim na to, aby szczoteczka dobrze rozczesywała i rozdzielała rzęsy, pogrubiała, wydłużała, a tusz miał kolor głębokiej czerni. Aplikuję go od samej nasady rzęs zygzakowatym ruchem, jednocześnie delikatnie zamykając oko. U mnie są to przeważnie dwie warstwy i używam dwóch różnych tuszów - pierwszy, który dobrze je  rozdziela, drugi, który pogrubia. 
 Nie jest to jednak u mnie żadną regułą - wciąż testuję nowości, żeby mieć porównanie. Kiedy jakaś maskara się u mnie nie sprawdzi oddaję koleżankom i nie raz spotkałam się z tym, że coś, co dla mnie było bublem okazało się hitem dla innej. Potwierdza to tylko moją teorię, że w świecie rzęs nie obowiązują żadne reguły! 
Co do zalotki - powiem prosto z mostu - wciąż uczę się jej prawidłowo używać i pilnie studiuję tutoriale na youtubie (taak), jednak nie jest ona dla mnie z pewnością niezbędna przy wykonywaniu makijażu oczu.
Obecny ulubieniec!

Jak się pewnie domyślacie, to jeden z najważniejszych punktów. Skóra wokół oczu jest najbardziej cienką i delikatną skórą na naszej twarzy. Jej wiotkość sprawia, że prędko ulega procesom starzenia - a tego nie chcemy! Na co więc zwrócić uwagę? Przede wszystkim na dobór właściwego produktu i sposób, w jaki wykonujemy demakijaż. Świetne są dla mnie płyny micelarne i dwufazówki - np. firmy Ziaja, Nivea czy Garnier (koniecznie ten z olejkiem arganowym!). 
O czym za każdym razem warto pamiętać - żeby pod żadnym pozorem nie trzeć oczu.. To wręcz istna masakracja dla rzęs... Osłabia to ich kondycję i najzwyczajniej w świecie wypadają.

Zdecydowanie bardziej przyjemnym sposobem będzie:
  1. przede wszystkim - dokładne umycie rąk
  2. nasączenie płatka kosmetycznego produktem i przyłożenie go na zamkniętą powiekę (odczekaj chwilę, aby preparat miał możliwość rozpuszczenia makijażu)
  3. usunięcie maskary delikatnymi pionowymi ruchami góra – dół, tak aby zminimalizować ryzyko uszkodzenia rzęs
  4. pozbycie się reszty makijażu - bardzo delikatnymi ruchami, od zewnętrznej do wewnętrznej części oka
Niby to oczywiste, jednak często zapominamy o tym i w pośpiechu pocieramy okolice oczu - a warto o tym pamiętać, by nasza skóra długo wyglądała długo młodo i pięknie :)
źródło: realash

A propo Eveline...

to już niedługo nowy post z recenzją podkładu matującego i zestawu do konturowania. A co! Pochwalę się, że udało mi się w końcu coś wygrać i chętnie podzielę się z Wami moją opinią o produktach, których jeszcze nie ma na rynku.

Kobitki! Jakie są wasze patenty na zjawiskowe rzęsy? 
Czego używacie do demakijażu oczu? Jakie są wasze ulubione maskary? Zawsze lubię słuchać opinii innych, bo wciąż dowiaduję się czegoś nowego. 
Jestem bardzo ciekawa jakie jest wasze zdanie :)





Komentarze

  1. Od dawna chciałam testować olej rycynowy jedank nie była bym w tym systematyczna, więc i efektów by nie było

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę polecam, bo na efekty nie trzeba długo czekać :) stosuję też czasem na końcówki włosów, ale w tym mi akurat brak systematyczności hah :D

      Usuń
  2. zachęcił mnie ten wpis do wypróbowania tego kosmetyku :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Też polecam olejek...przez przedłużanie rzęs przeszłam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurczę, masz piękne, naturalne rzęsy! Ja też
    nigdy nie przedłużałam, bo mam chyba zbyt wrażliwe oczy ;) Ale olejek muszę w końcu zakupić!

    OdpowiedzUsuń
  5. Szczerze mówiąc, nigdy nie zastanawiałam się nad pielęgnacją rzęs. Oj, chyba jednak muszę o nie zadbać!

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ciekawy post. Ja używam Regenerum do rzęs i jestem z niego bardzo zadowolona. Wzmacnia rzęsy i nie podrażnia oczu :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam problem z regularnością stosowania olejku rycynowego, mam nadzieję, że uda mi się w końcu przeprowadzić kurację z prawdziwego zdarzenia... Z kolei odżywkę Eveline lubię jako bazę - wpływu na kondycję rzęs nie zauważyłam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Właśnie przypomniałaś mi o olejku rycynowym! Zapomniałam już, że super się u mnie sprawdził :) Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja się właśnie przymierzałam do zrobienia sobie rzęs, ale faktycznie cena lekko odstrasza. Może najpierw się pokuszę o ten olejek rycynowy i odżywkę, dziękuję za podpowiedź :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten tusz wydaję się bardzo interesujący :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Czy olejek rycynowy wcierasz w powiekę przy cebulkach rzęs?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wcieram na całej długości rzęs od samych cebulek :)

      Usuń
  12. Do oleju rycynowego robiłam już kilka podejść, ale nigdy nie byłam systematyczna. Chyba wrócę znów :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Od kilku lat stosuję olejek rycynowy i zdecydowanie polecam niezdecydowanym! Również do brwi :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

PARIS IS ALWAYS A GOOD IDEA

Paryż, miasto zakochanych.   Hej , przyszedł czas na kolejny wakacyjny wpis. Przeglądam foldery z tysiącami zdjęć i jak na typową kobietę przystało - nie mogę się zdecydować. Najchętniej pokazałabym wam wszystko. Każdy najmniejszy, najmniej istotny szczegół jaki zobaczyłam i zdołałam uchwycić w obiektywie. Oficjalnie zapraszam na ''wycieczkę'' po Paryżu! Autokar wysadził nas przy znanym Moulin Rouge . Położone w dzielnicy czerwonych latarni niedaleko wzgórza Montmartre.  Spacerkiem dotarliśmy do bazyliki Serca Jezusowego. Jest to miejsce, w którym wielu turystów wypoczywa - siedząc na trawniku. Ach, i mamy już pierwsze widoczki na Paryż, sami zobaczcie ! Z pewnością doskonale wiecie, że Paryż to nie tylko miasto zakochanych ale i modowe centrum. Avenue Montaigne - raj dla zakupoholiczek, bogatych zakupoholiczek.  Ja jednie mogłam popatrzeć przez szybę i pomarzyć aleee.... sklepu disneya nie odpuściłam. Czas na jedzonko. Kto był

MADRYT

Hej, tym razem zabieram was na wirtualną wycieczkę do Madrytu czyli największego miasta w Hiszpanii. Niżej La Almudena - katedra znajdująca się w centrum miasta. Wiecie skąd pochodzi najdroższa szynka na świecie - z Hiszpanii. W centrum trudno nie zauważyć  miejsc, w których mamy długodojrzewające 'ozdoby' nad głową. Puerta del Sol - czyli Brama Słońca . Kiedyś jedno z wjazdów do miasta. Aktualnie najistotniejszy plac ponieważ wyznacza tzw. punkt zerowy - punkt na podstawie, którego oblicza się odległość na mapach bądź znakach do innej miejscowości lub ujścia rzeki. #selfietime Symbol Madrytu - niedźwiedź wspinający się na drzewko poziomkowe. W internecie krążą plotki, że jest to drzewo truskawkowe - nazywajcie to jak chcecie - ja zostanę przy wersji, którą poznałam jako pierwszą - poziomka! Plaza de Moncloa - rynek, otoczony masą restauracji czyli miejsce gdzie można zjeść.  Buen Retiro - park, w którym wszystko jest d

Kuracja na gorąco z wyciągiem z bursztynu

Dzisiaj trochę o kolejnej nowości, tym razem włosowej, z serii Jantar (Farmona). Taka ciekawostka, że jantar oznacza właśnie bursztyn. :) Zapewne niektórym tak jak mi, pierwsze skojarzenie, które przychodzi na myśl to piękne, złociste korale, które można kupić nad morzem. Bursztyn wykorzytywany jest nie tylko w przemyśle jubilerskim czy kosmetycznym, ale i farmaceutycznym (ma działanie lecznicze). Kuracja na gorąco dostępna jest w każdym Rossmannie, a jej koszt to ok.  7zł . W takim opakowaniu znajdziemy: szampon nawilżający (17ml) regenerującą maskę olejową (15 ml) balsam wygładzający (5ml) czepek foliowy Kuracja przeznaczona jest dla włosów suchych i łamliwych . W składzie znajdziemy: bursztyn , olejek arganowy , olejek awokado , olejek kokosowy , proteiny jedwabiu . Słowo, które idealnie podsumowuje zastosowanie kuracji bursztynowej to - NIEDOSYT . Niestety, wydajność saszetek jest tak mała , że od razu pożałowałam, że kupiłam